wtorek, 30 lipca 2013

Następny rozdzialik

Ciekawe czy ktoś to czyta...?
No nic...Dalej!




Rozdział 2

 

Drugi dzień w szkole. Neliner pożegnała się z ciocią i wysiadła z lśniącej w tym przeklętym słońcu ,limuzyny. Wystawiła jedną nogę na zewnątrz tak by stanąć w kojącym cieniu drzew. Ciocia pomachała zza szyby i pojechała na kolejną galę nagród. Mieć ciotkę – gwiazdę kina to jest jednak coś. Weszłam do budynku szkoły. Zmieniło się tam. Było o wiele ciemniej. Sale podpisane były między innymi jako: broń, zbroja, tarcze, koszary, tor przeszkód itp.

-Kto to przyszedł?- zza rogu wyłoniła się wysoka, smukła postać.

Jego ciemne włosy opadały na oko, które świeciło krwawym światłem. Kropelka krwi, na jego matowych ustach spadła na ziemię, przypominając  Neliner że od paru dni nie jadła ludzkiej krwi.

-Curdelis, ciołku, czego chcesz?

-Niczego…-oblizał usta, przez co Neli coraz bardziej miała ochotę go ukatrupić.- Ktoś tu chyba dawno nie jadł ludzkiej krwi, co?

Popatrzyła na niego zażenowana.

-Nasz aniołek jest w podłym humorku, czyż nie?- zapytał znowu

W dziewczynie gotował się gniew jak zupa w garnku. Kiedy wampir znowu oblizał ostentacyjnie usta, rzuciła się na niego z kłami.

Jednak za nim, zdążyła mu cokolwiek zrobić przerwał im prof. Disciplinares.

-Kochani, oszczędzajcie siły.- mówiąc to rozdzielił ich, pogroził palcem i odszedł.

Neliner, nie miała ochotę na dalszą walkę, więc tylko warknęła:

-Wojna ze mną? Gratuluję odwagi . Współczuję głupoty.

Przez drzwi wejściowe weszła Diana i Felix.

-Heja!- przywitali się.

-Sprzeczałaś się z kimś?-bardziej stwierdziła niż zapytała Dina.

-Z Lucjuszem Curdelis- em.- odparł Felix.

-A ty skąd…- chciała zapytać Diana, ale w porę się opamiętała.- Acha, no tak…

Felix mrugnął do niej i zwrócił się do Neliner.

-Nie martw się. Takim kimś, nawet nie warto zaprzątać sobie głowy.

Neli pokiwała głową.

-Gdzie jest Kamil i Eryk?

-Zdaje się że gdzieś ich widziałam.

-Uwaga, uwaga!- głos pani Kamili z sekretariatu wypełnił całą szkołę.- Dyrektor magister Ewelina Purpura, wzywa do siebie pięciu członków klanu Bracia Cienia. Klan Gargulec dziś przejmuje straż i patrol szkoły. Klan Sokoli Wzrok dziś ma zajęci na torze treningowym….

Sekretarka przez kolejne 10min wymieniała zajęcia klanów, ale przyjaciele jej już nie słuchali. Neliner przedzierała się przez tłumy uczniów, a za nią Felix i Diana. Dziewczyna wzrokiem szukała wysokiej sylwetki Edwarda.

-Edward!- zawołała do krótko ściętego chłopaka, przewyższającego ją o prawie dwie głowy.- Połącz się telepatycznie z Lucy i Młodym. Mają przyjść przed drzwi Purpury. Migiem!

Chłopak zamknął oczy i zaczął coś szeptać pod nosem. W końcu, spojrzał na Neliner z miną „gotowe”.

-I jeszcze powiedz Erykowi i Kamilowi, że mają trzy dni na zrobienie broni, idealnych do naszych potrzeb.- to mówiąc ponownie zanurzyła się w tłumie przepełniającym granatowy hol.

wtorek, 23 lipca 2013

Niewiidzialność... i... telekineza... panowanie nad żywiołam?


-Szczerze mówiąc… zawsze byłem dobry w… ukrywaniu się?

-Mnie się pytasz?-zdziwiła się Neliner.- Przeczytam ci listę naszego klanu, jakby co pytaj.

-Yhm. Oczywiście.

-No więc tak… Najpierw jestem ja – Lider- powiedziała wyciągając  teczkę.- Potem dwa Asy – Diana i Felix. Nel, ta wysoka blondynka jest Vice versa. Potem Lucy, ta Amerykańska laska to tarcza. Oksana – sanitariuszka. Zajmuje się też pracą w laboratorium i eksperymentami. Ci dwaj mięśniacy – bliźniacy. Eryk jest naszym Kowalem, a Kamil płatnerzem. Kuba, taki śmieszny w okularach jest wartownikiem.  Edward, ten poważny to strateg. I ty… Zaraz zobaczymy.

Oksana pochylała się nad niedużym, przeźroczystym dzbankiem. Jej biały fartuch dodawał jej powagi, a zielone okulary, nadawały jej twarzy wygląd „pani domu”. Felix co chwila podawał jej dziwne substancje. Chociaż ta nic nie mówiła. Do każdej musiał oczywiście zajrzeć i dodać komentarz. Diana, biegała po różne dalej znajdujące się składniki. A że robiła to z prędkością światła, wyglądało to tak, jakby znikąd wyciągała dziwne fiolki. Wreszcie, Oksana wzięła niewielką fiolkę i wlała do niej złotawy płyn.

-Gotowe.- powiedział podchodząc do Neliner.

-A ty jakie masz zdolności?- zapytał nieśmiało Matthew.

-Ja, potrafię przesuwać różne przedmioty, nie dotykając ich.- odparła i dała chłopcowi fiolkę.-  Wypij. Parę sekund po tym, twój organizm zacznie wariować, ukazując jego niezwykłe zdolności.

Młody powąchał wywar i skrzywił się.

-Jedzie jak zgniły gnom.

-Pij!- rozkazała Neliner.

Mały przełknął głośno ślinę i duszkiem wypił napój.

-Bleee!- zdążył tylko krzyknąć za nim jego ciało zaczęło mienić się różnymi barwami.

Chwilę stali tak patrząc na kolorowe ciało. Nagle chłopiec stał się całkowicie niewidoczny. Zamiast niego w powietrzu wisiała pusta fiolka. Potem znowu zamigotał. Z wrażania oparł się o biały blat stołu. Nagle, substancja taka jak stół, zaczęła go oblepiać, aż w końcu cały był nią oblany. Uderzył w posadzkę nogą, a ta za trzęsła się tak samo jakby upadł na nią blat stołu. Chwilę tak patrzyli na niego, aż zmienił się z powrotem w normalnego wampira.

-Czad!- zapiszczał.

-No w takim razie będziesz naszym szpiegiem.

-LOL! Jeszcze większy czad!- dodał.- A ty? Jaką masz moc?

Neliner spojrzała na niego z uśmiechem. Wyciągnęła do niego zaciśniętą pięść. Kiedy ją rozłożyła, był w iej śliczny fiołek alpejski.

-Panujesz nad przyrodą!- zgadł mały.

-No… Właściwe to nie tylko.

Wyciągnęła rękę ku ziemi, powoli ją podnosząc. Przez ciemną szparę w kafelkach, zaczęła wyciekać woda. Ciecz prowadzona niezwykła siłą uniosła się, tworząc ozdobną kolumnę. Wtedy Neliner machnęła drugą ręką, a zimny,  wiatr dmuchnął w wodną kolumnę, zamieniając ją w sopel lodu. Chwilę patrzyła na słup lodu, kiedy w jej oczach zajarzył się ogień i jasne płomienie pochłonęły kolumnę, zamieniając ją w parę kropel wody.

-Łał! Nad wszystkimi żywiołami!

-I nad wszystkim co jest z nich zrobione, czyli nad wszystkim co jest z naturalnych surowców.

-Używasz bardzo skomplikowanych słów.-zauważył Felix.

-Kiedy?

-No na przykład „surowce”.

-Przecież każdy wie co to znaczy?

-Taak? – chłopak popatrzyła na nią mrużąc oczy.

-Idźcie pooglądać pojedynki wampirów i zbierzcie resztę.- powiedział Neli do towarzyszy, nie zwracając uwagi na Felixa- zaraz do was przyjdę.

Wyszli z laboratorium zostawiając Neliner samą. Ta wciągnęła głęboko powietrz, które tak naprawdę nie było jej potrzebne.

-Wilkołaki…- szepnęła.- To będzie ciekawy pojedynek.

Podeszła do klatki z myszkami, skrzyżowanymi z nietoperzami. Wyglądały jak normalne białe myszki z, białymi skrzydłami nietoperzy. Położyła rękę na klatce.

-Wiecie co? Nie rozumiem po co wymyślili tą całą szkołę dla wampirów. Kiedyś wampiry żyły na wolności, bez potrzeby uczenia się. A teraz ta cała studwudziestoletnia szkoła… I głupie zasady o piciu krwi zwierząt i tylko raz w miesiącu ludzkiej krwi. Bezsensowne wampirze partie, departamenty, sejmy ministerstwa. A nawet uczelnie i uniwersytety. Co za świat…

Pogłaskała po główce jedną myszonietoperkę (tak je nazywają) i pomyślała o tym co tak na prawdę  najbardziej kocha. Naturę i przyrodę. Walkę i wyzwania. Ambicje i sukcesy. To co jest jej najbliższe.

-Walka z wilkołakami… Nie mogę się doczekać…

Uśmiechając się wyszła na korytarz. Nikogo tam nie było. W całym podziemiu była tylko ona i parę zwierząt w stajni. Wyszła szybko na zewnątrz. Nagle ogarnęło ją dziwne uczucie. Wyjście z kwatery było na wprost płotu. Nad nim unosiło się kilka głów, nieznanych jej osób. Nie widzieli jej, ale jedno było pewne. To były wilkołaki. Niespodziewanie jeden odwrócił się w jej stronę. Jego brązowe, surowe oczy powędrowały w jej kierunku. Stalowa twarz, była idealna, a usta wydawały się twarde jak kamień. Jasne, brąz włosy były idealnie zaczesane do tyłu, a szeroka klatka piersiowa nadawała mu ostry wyraz.

-Kim jesteś?- szepnęła Neliner.

Ten dobrze ją usłyszał, przecież był wilkołakiem.

-Twoim wrogiem.- odparł tak samo cicho.

Jeszcze raz zanurzył się w mieniących się kolorami oczach wampirzycy i zniknął za żywopłotem razem ze swoimi kolegami.

piątek, 19 lipca 2013

Niezwykłe zdolności...

Po lewej była ogromna lodówka, a po prawej stół z porozkładanymi mapami i kompasami. Wszędzie wetknięte były pochodnie, a w powietrzu roztaczała się słodka woń krwi.

-Usiądź- powiedział Neliner.- Cała reszt też.

Ona sama przysiadła na bogato zdobionym krześle naprzeciw kanap, tyłem do kominka, w którym palił się kojący ogień.

-Witaj w naszej kryjówce, młody.- zaczęła.- Musisz wiedzieć, że w naszym klanie jest jedynie jedenaście osób. Ja wybieram członków. A wybieram ich poprzez niezwykłe zdolności…

-Ja nie mam żadnych zdolności…-przerwał jej chłopiec, na co ona spiorunowała go wzrokiem.

-Pierwsza zasada! Nie przerywamy NIKOMU!

-Tak jest!- pisnął przestraszony.

-Dobrze… O czym to ja?...- zastanowiła się.- Ach, no tak! Każdy ma jakieś zdolności, tylko że ma je ukryte, głęboko w swojej ciemnej duszy. Ja potrafię wyczuć ten najlepsze i największe. Dlatego i ty  jesteś tutaj. Weźmy na przykład taką Dianę.

Dziewczyna błyskawicznie wstała z miną: „czekam na rozkazy!”

-Pokaż mu co potrafisz!- rozkazała Neliner.

Diana zniknęła na ułamek sekundy. Pojawiła się na swoim miejscu z brązowym portfelem w dłoni.

-Ej!- krzyknął nowy.-To mój portfel.

-Oddaj mu go.

Diana posłusznie oddała go właścicielowi.

-To jest Diana.- przedstawiła Mateuszowy dziewczynę.- Jest niewiarygodnie szybka. Potrafi osiągnąć szybkość większą niż światło.  Felix teraz ty.

Chłopak podniósł się z fotela i spojrzał głęboko w zielone oczy chłopca. Można było powiedzieć że skanuje go swoimi srebrzystymi oczami. Po chwili odparł z trochę śmieszną miną:

-Ja też myślę, że pasuję do Diany.

Chłopiec popatrzył na niego zdziwiony:

-Czytasz w myślach?

-Taaa…- mruknął i znowu zapytał.- Naprawdę mój kolor włosów wydaje się nienaturalny?

-Nie, nie…

Chłopak zarzucił brązowymi włosami, odgarniając grzywkę odpadającą na oko. 

-Ale co do Diany, to masz racje. Moja dziewczyna, musi do mnie pasować.

Neliner uśmiechnęła się lekko, dając znak Felixowi aby usiadł.

-U nas, każdy ma swoje zadnie i rangę. –wskazała ręką na drzwi w korytarzu.- Dostaniesz również swój pokój.  

-Na serio?- zawołał nowy.

-Jednak najpierw musimy odkryć twoją zdolność. – wskazał dłonią na czwarte drzwi po prawej w korytarzu.- Oksano, ty, młody i Asy- za mną do laboratorium. Reszta –rozejść się do swoich zajęć.

Neliner wstała, a za nią Oksana, Felix, Diana i Mateusz. Szybko dotarli do wybranych drzwi. Neliner popchnęła wrota. Znaleźli się w jasnym pomieszczeniu. Wszędzie pełno było fiolek, próbówek i słojów. Na stołach stały kolorowe mikstury i klatki ze skrzyżowanymi zwierzętami.

-Oksano, przygotuj miksturę rozpoznawczą. –rozkazała dziewczynie.- A wy- pomóżcie jej.

-A ja?- zapytał cicho mały.

-A ty mi powiedz w czym byłeś zawsze najlepszy?

-Hmm…

-No w czym?

środa, 17 lipca 2013

Nowy, strachliwy i... ważny

Dalej... Ech nie lubie tej gatki dyrektorki w tej mojej "powieści" co ostatnio wstawiłam...
Jest taka dziwna... i szczera...i trochę mało przerażająca...bez tajemnicy... Muszę to poprawić ;)




Wszystkie klany rzucił się do nowych uczniów. A właściwie do nowej trójki uczniów, wypychając małego chłopca po za boisko. Jedynie klan Neliner stał nadal w miejscu.

-Neli, musimy tam iść zająć najlepszego. – zauważyła Diana.

Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze i wskazała na małego chłopca stojącego samotnie na trawie.

-Nie musimy.

Zostawiła zdziwionych kolegów i podeszła do malca. Miał piękne, przenikliwie zielone oczy. Mnóstwo piegów i jasnobrązowe włosy do szyi.

-Siema.- przywitała się Neli.          

Chłopiec nie miał śmiałości spojrzeć jej w oczy więc tylko mrukną cicho:

-Hej.

-Wiesz- zaczęła powoli Neliner-  chciałbyś dołączyć  do mojego klanu?

Chłopiec kopnął kamień leżący obok jego nogi i westchnął:

-Wiedział że jakiś najgorszy klan i tak mnie weźmie…

-Najgorszy?- zapytała uśmiechnięta Neli.

Chłopiec uniósł głowę tak by patrzeć jaj prosto w oczy. Kiedy zorientował się kto do niego mówi złapał się za serce, opadł na kolana i zaczął ją przepraszać.

-Ej!- przywódczyni byłą trochę zdziwiona.- Wstawaj!

-Przepraszam- szeptał mały.- nie zauważyłem że to ty.  Ty chcesz mnie w swoim klanie?

-Tak.

-Życie jednak nie jest takie złe!- mruknął chłopiec.

-Życie jest piękne, mały… Wystarczy tylko w nie uwierzyć.-powiedziała-A jak się nazywasz?

-Mat-t-eusz-zająknął się.

-Hmm- zadumała się na chwilę.- Mateusz brzmi nieco zbyt poważnie. Więc będziesz po prostu…Matthew lub  młody… Mów mi Neli.

-Matthew?-zdziwił się.

-To po angielsku Mateusz.

Czym prędzej przyprowadziła go do klany który stał zupełnie sam na środku boiska. Pokazała kciuk do góry dla swoich i nie czekając na nich poprowadziła chłopca do ogromnego kamienia.

-Witaj więc w moich szeregach. Od dziś jesteś jednym z Braci Cienia.

-Wow!- zapiszczał radośnie.-Macie jakąś bazę, jak tamte klany w tych budkach.

Neli uśmiechnęła się szeroko.

-Tak… Tylko że my jesteśmy o wiele sprytniejsi, dlatego naszą bazą jest- położyła dłoń na kamień, na co ten zaczął się rozgrzewać do czerwoności.-całe podziemie szkoły.

-Hasło!- odezwał się czysty melodyczny dźwięk z kamienia.

-Znajdź ukojenie w cieniu.

-Cień jest twoim mrocznym druhem.- odparł na to głos.

Kamień rozłożył się na dwie części ukazując długi korytarz, a w nim miliony drzwi.

-Co to?

-Chodzi ci o hasło i odzew czy ten korytarz?- zapytał Neliner. –Jeżeli o hasło i odzew, lepiej go zapamiętaj, a jeżeli o korytarz… Opowiem ci trochę o zasadach klanów.

Zeszli kamiennymi schodkami na dół. Wszędzie panowała ciemność. Oni widzieli wszystko, ale dla lepszego efektu wampirzyca zapaliła pochodnię. Szli tak może trzy minuty. Wszędzie mijali kamienne drzwi z łacińskimi nazwami. Za Neliner i nowym członkiem podążał cicho klan- Braci Cienia.
Doszli do okrągłego pomieszczenia o średnicy dziesięciu metrów. Na środku stały trzy kanapy tworzące razem półkole.  Przed fotelami stał duży marmurowy kominek, nad którym wisiał szyld głoszący „Moje życie, moja sprawa, jest ryzyko, jest ZABAWA!!!”

poniedziałek, 15 lipca 2013

No to dalej... ;)


Dalsza część...
Mam nadziję że kogoś zainteresowałam ;)
Proszę o komentarze ;)

Mówię jeszcze, że opowiadanie na www.bookme.blog.com zostało przeniesione na tą stronę (tamta też była moja)


Rozdział 1

 

Dwa całusy na pożegnanie – jak zwykle. Widok ciemnego, bogato zdobionego budynku-ponownie. Wszędzie las, zero światła – normalka. Wszędzie pełno małych chatek, ustawionych w szeregi – nic nowego. Teren ogrodzony żywopłotem…

-Coś tu nie tak…- Neli zaczęła rozglądać się dookoła.

Silny podmuch wiatru uderzył w idealną twarz dziewczyny. Jej ciemne jak noc włosy rozwiały się na wszystkie strony. Oczy mieniły się różnymi kolorami. Legionowo. Piękne miasto. Szkoła, do której chodziła Neliner, leżąca na jego zachodnim krańcu i nikt nic o niej nie wiedział.

Ze strony boiska ryknęły słowa hymnu szkoły:

Chociaż miejsce w piekle czeka                   

Nie rób z siebie dziś człowieka

Bądź demonem, moim druhem

Pokaż żeś oporu ruchem

Neliner biegiem ruszył na kolejne rozpoczęcie roku. Wampirzycy, nie zajęło jej to nie więcej niż trzy sekundy. Uczniowie zbici byli w mniejsze i większe grupki. We wszystkich panował nie ład, oprócz jednej – najmniejszej. Tam wszyscy ustawieni byli w dwa rzędy. Jaj miejsce jak zawsze było wolne. Czyli środkowe w pierwszym rzędzie. Kiedy stanęła obok swoich przyjaciół, z roztrzepanymi włosami, cała grupka popatrzyła po sobie i zaczęli wyjmować po piątaku z portfeli i kieszeń. Felix uśmiechnął się triumfalnie i wyciągnął dłoń po swoją wygraną.

-O co come – an? – zapytała zdezorientowana Neliner.

-Zakładaliśmy się czy zdążysz, czy nie, przed hymnem. Wszyscy w ciebie wierzyli. Ja jeden zachowałem trzeźwy rozum.

Neli zrobiła zeza i odparła:

-Czasami mam ci ochotę tak dowalić, że nawet Google by cię nie znalazło.

Felix uśmiechną się szeroko i szepnął zadowolony:

-Wiem, od tego są przyjaciel.

Diana popatrzyła na niego z wyrzutem fioletowymi  oczami:

-A ja to co?- zapytała odgarniając długie, kręcone, brąz włosy. 

Hymn ucichł i przemówiła dyrektor Purpura. Jak samo nazwisko wskazuje od stóp do głów okryta była fioletowymi chustami. 

-Witam drogich uczniów!- zagrzmiała przez mikroport.- Rozpoczynamy nowy rok szkolny. Do naszej szkoły przystąpiła kolejna pierwsza klasa. Pamiętajcie, że dopiero za dziesięć lat przyjdzie nowa. U mojego boku- wskazała  trójkę mięśniaków i jednego małego chłopca.- stoją uczniowie dochodzący do klas. -Rozległy się oklaski.-Mam nadzieje że każde z nich znajdzie miejsce w jakimś z waszych klanów. -Ponownie rozległy się oklaski. Dyrektorka uciszyła je podnosząc dłoń.  -Chciałam was powiadomić o pewnych zmianach w naszej szkole. Jak widzicie teren szkoły został otoczony żywopłotem .- wszyscy zaczęli rozglądać się dookoła. –Pewnie słyszeliście o niedawnej kłótni z rodem wilkołaków? Doszliśmy do wniosku że tylko jedna rasa ma prawo żyć w tym mieście. –zrobiła pauzę dla dodania powagi słowom.- Dlatego uczniowie szkoły będą walczyć ramie w ramie przeciwko wilkołakom!

Rozległy się wiwaty i oklaski. Niektórzy jednak patrzyli po sobie nieco zdezorientowani...

-Będziecie walczyć klanami. Do ostatniej krwi. I przez ten rok nasza szkoła zmieni się w kwaterę szkoleniową!- cięgnęła.- A teraz oddajcie się swojej ulubionej zabawie.- dodała po chwili dyrektorka.

niedziela, 14 lipca 2013

Hejooo! :)

Hej!

Jestem Domi i kocham pisać, wymyślać postacie i opowieści.

Chciałabym kogoś zainteresować moimi opowieściami, a więc...




Prolog

Słychać zewsząd krzyki ludzi. Jest zimno. Jej oczy same się zamykają. Przeszywa ją przerażający ból z gardła. Ktoś trzyma ją i biegnie ile sił w nogach. Prędkość z jaką pokonują ulice jest niewyobrażalnie szybka.  Jej twarz na chwile odwraca się w jego stronę. Jego mina jest zawzięta.  Czuje jak krew powoli z niej ulatuje. Jakby coś dziwnego działo się z jej ciałem. Myśli przepełnia strach i niewiedza. Wreszcie docierają do jakiś drzwi. Kobieta, która w nich staje ma zatroskaną minę i czym prędzej pomaga wnieść ranną do pokoju. 

-Laura! Nie wiem co się stało.- powtarza mężczyzna do kobiety.- Tak ją znalazłem, ludzie wszystko widzieli.

Zrozpaczona kobieta biegnie do kredensu, na którym stoją fiolki różnych kolorów. Bierze przeźroczystą i czarną. Pokazuje mężczyźnie gdzie położyć  dziewczynę. Klęka przy niej i otwiera przeźroczystą fiolkę.

-Córeczko-mówi- trochę cię to zaboli, ale potem nic nie będziesz czuła.

Przykłada otwór fiolki do jej rany. Dziewczyna zaczyna krzyczeć. Jasny dym wypełnia ranę dziewczyny i bardzo powoli odbudowuje jej uszkodzone tkanki.  Kobieta sięga po czarną fiolkę. Mężczyzna się wzdryga i pyta cicho żony.

-Czy to na pewno potrzebne?

-Niestety.- kiwa głową kobieta i wlewa ciemny płyn do ust rannej.

-Mamy jakieś dwie minuty aby ją ukryć.- mówi mężczyzna podchodząc do drzwi.- Słyszę ich. Są niedaleko.

Małżeństwo podnosi córkę. Jej głowa bezwładnie opada. Szepcze tylko:

-Mamo, mamusiu. Co się dzieje?

-Kochanie-matka próbuje uspokoić córkę.- my z tatą musimy iść. Przyjdą po nas ludzie, a ty wtedy musisz siedzieć cichutko.

Para wkłada dziewczynkę do schowka pod schodami.

Mężczyzna głaszcze ją po głowie.

-Pamiętaj, jest rok 1940. Jesteśmy w Polsce. Ty nazywasz się Neliner Kandler. Przyjdzie po ciebie Roksana. Twoja ciocia. Ona cię zabierze w bezpieczne miejsce.

-I pamiętaj Neli.- mama tuli ją mocno.- Kochamy cię najbardziej na świecie i pamiętaj, że zawsze będziemy przy tobie, nawet jeżeli ty nie będziesz nas widzieć, słyszeć ani czuć.

-Dobrze mamusiu… W takim razie do…do kiedyś.- szepcze słabo Neliner.

Jej rodzice uśmiechają się ponuro.

-Tak, do kiedyś, kochanie. –szepcze smutno matka.

Ojciec jeszcze raz przytula córkę i dodaje prawie niesłyszalnie:

-Jeżeli kiedyś… oznacza nigdy.

Razem z żoną zmykają wieko schowka. Rozlega się przeraźliwy łomot. Neliner patrzy przez malutką szparę co dzieje się z jej rodzicami. Do domu wpadają zastępy ludzi, którzy porywają jej matkę i zaplątują w łańcuchy, a potem jej ojca. Szybko wyprowadzają ich przy falach okrzyków. Oczy dziewczyny zamykają się. Jednak Neli czuje się coraz silniejsza. Półprzytomnym wzrokiem rozgląda się po schowku. Choć jest ciemno, dostrzega wszystko, prawie jak w dzień. Widzi każdą niteczkę pajęczyny. Słyszy każdą spadającą krople z niedokręconego kranu. Jej oczy zamykają się. Widzi ukajającą ciemność. Jej myśli przepełniają dwa słowa „śmierć i wieczność”. Powoli zasypia, a jej duszę zaczyna już na zawsze spowijać ciemno