Hej!
Jestem Domi i kocham pisać, wymyślać postacie i opowieści.
Chciałabym kogoś zainteresować moimi opowieściami, a więc...
Prolog
Słychać
zewsząd krzyki ludzi. Jest zimno. Jej oczy same się zamykają. Przeszywa ją
przerażający ból z gardła. Ktoś trzyma ją i biegnie ile sił w nogach. Prędkość
z jaką pokonują ulice jest niewyobrażalnie szybka. Jej twarz na chwile odwraca się w jego
stronę. Jego mina jest zawzięta. Czuje
jak krew powoli z niej ulatuje. Jakby coś dziwnego działo się z jej ciałem.
Myśli przepełnia strach i niewiedza. Wreszcie docierają do jakiś drzwi.
Kobieta, która w nich staje ma zatroskaną minę i czym prędzej pomaga wnieść ranną do pokoju.
-Laura! Nie
wiem co się stało.- powtarza mężczyzna do kobiety.- Tak ją znalazłem, ludzie
wszystko widzieli.
Zrozpaczona
kobieta biegnie do kredensu, na którym stoją fiolki różnych kolorów. Bierze
przeźroczystą i czarną. Pokazuje mężczyźnie gdzie położyć dziewczynę. Klęka przy niej i otwiera
przeźroczystą fiolkę.
-Córeczko-mówi-
trochę cię to zaboli, ale potem nic nie będziesz czuła.
Przykłada
otwór fiolki do jej rany. Dziewczyna zaczyna krzyczeć. Jasny dym wypełnia ranę
dziewczyny i bardzo powoli odbudowuje jej uszkodzone tkanki. Kobieta sięga po czarną fiolkę. Mężczyzna się
wzdryga i pyta cicho żony.
-Czy to na
pewno potrzebne?
-Niestety.-
kiwa głową kobieta i wlewa ciemny płyn do ust rannej.
-Mamy jakieś
dwie minuty aby ją ukryć.- mówi mężczyzna podchodząc do drzwi.- Słyszę ich. Są
niedaleko.
Małżeństwo
podnosi córkę. Jej głowa bezwładnie opada. Szepcze tylko:
-Mamo,
mamusiu. Co się dzieje?
-Kochanie-matka
próbuje uspokoić córkę.- my z tatą musimy iść. Przyjdą po nas ludzie, a ty
wtedy musisz siedzieć cichutko.
Para wkłada
dziewczynkę do schowka pod schodami.
Mężczyzna
głaszcze ją po głowie.
-Pamiętaj, jest rok 1940. Jesteśmy w Polsce. Ty nazywasz się Neliner
Kandler. Przyjdzie po ciebie Roksana. Twoja ciocia. Ona cię zabierze w
bezpieczne miejsce.
-I pamiętaj
Neli.- mama tuli ją mocno.- Kochamy cię najbardziej na świecie i pamiętaj, że
zawsze będziemy przy tobie, nawet jeżeli ty nie będziesz nas widzieć, słyszeć
ani czuć.
-Dobrze
mamusiu… W takim razie do…do kiedyś.- szepcze słabo Neliner.
Jej rodzice
uśmiechają się ponuro.
-Tak, do
kiedyś, kochanie. –szepcze smutno matka.
Ojciec
jeszcze raz przytula córkę i dodaje prawie niesłyszalnie:
-Jeżeli
kiedyś… oznacza nigdy.
Razem z żoną
zmykają wieko schowka. Rozlega się przeraźliwy łomot. Neliner patrzy przez
malutką szparę co dzieje się z jej rodzicami. Do domu wpadają zastępy ludzi,
którzy porywają jej matkę i zaplątują w łańcuchy, a potem jej ojca. Szybko
wyprowadzają ich przy falach okrzyków. Oczy dziewczyny zamykają się. Jednak
Neli czuje się coraz silniejsza. Półprzytomnym wzrokiem rozgląda się po schowku.
Choć jest ciemno, dostrzega wszystko, prawie jak w dzień. Widzi każdą niteczkę
pajęczyny. Słyszy każdą spadającą krople z niedokręconego kranu. Jej oczy
zamykają się. Widzi ukajającą ciemność. Jej myśli przepełniają dwa słowa
„śmierć i wieczność”. Powoli zasypia, a jej duszę zaczyna już na zawsze
spowijać ciemno
Ale zarąbisty tekst - pisz dalej, nie mogę się już doczekać
OdpowiedzUsuńZapraszam na drugi rozdział mojego opowiadania. Fabuła się rozkręca. www.mallory.blogujaca.pl Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń