Zaginiona kraina

Część pierwsza
Rozdział pierwszy

-Jak można być takim kretynem?- krzyknęła Emilka.- Leo, pomyśl czasem zanim coś zrobisz!
-Ale ja…- zająknął się Leo.
-Emi, nie krzycz na niego. – poprosił Kamil.- On nic nie zrobił.
-Taak? Przepraszam bardzo, więc w jaki sposób znaleźliśmy się 17 000 tysięcy kilometrów od domu!?
-Ale ja myślałem…- zająknął się Leo.
-To nie myśl!- warknęła Emilka.
-To w końcu mam myśleć czy nie?
-Masz mnie zawieźć do domu! Do Warszawy!
-Emilko, proszę- odezwała się Łucja.- Przestań się złościć. Na pewno jakoś da się stąd wydostać.
-Tak, Łucja ma rację.- podchwycił Kamil. – Co właściwie wiemy o Nowej Gwinei?
Emilka- czekoladowo włosa dziewczyna o fotograficznej pamięci popatrzyła na Kamila wyniośle, bursztynowymi oczami.
-No więc- zaczerpnęła powietrza i wyrecytowała.- Oficjalna nazwa Nowej Gwinei brzmi: Niepodległe Państwo Papui Nowej Gwinei, a waluta w niej obowiązująca to kina. Stosowane są tam różne języki, ale przede wszystkim angielski. Stolicą jest Port Moresby. W gęstych lasach tropikalnych Papui-Nowej Gwinei żyją unikalne gatunki rajskich ptaków i ogromne motyle o skrzydłach, których rozpiętość dochodzi do 250 mm.  Wyspę zamieszkują plemiona o porywczym usposobieniu, a cywilizacja nie przypomina w ogóle XXIw. Jeszcze niedawno jej mieszkańcy preparowali głowy i byli kanibalami. 34% to chrześcijanie, a cała reszta to zbiór wierzeń ulicznych…
-Na razie wystarczy. –przerwał jej Kamil.- Teraz przypomnijcie mi jak się tu znaleźliśmy.
Leo poruszył ustami. Podszedł do kolegi i usiadł po turecku.
-Wszystko zaczęło się od tego jak  zakradliśmy się do biura mojego ojca, który planował razem z waszymi starymi wyprawę aby odnaleźć zagubioną krainę.- przełknął głośno ślinę i poprawił czapkę skierowaną daszkiem do tyłu. Rude włosy sterczały na wszystkie strony, a śniada skóra podkreślała zielone oczy- JA namówiłem was aby zabrać się z nimi. Oni jednak nie chcieli się zgodzić, więc kiedy pakowali się do samolotu i kiedy my rzekomo się żegnaliśmy z rodzicami potajemnie wślizgnęliśmy się na pokład. Cały lot spędziliśmy nie wiedząc gdzie lecimy, w luku bagażowym. Kiedy już dolecieliśmy, okazało się, że starzy zabrali się innym samolotem i dolecieli półgodziny temu. Na szczęście wzięliśmy swoje żarcie, ubrania i – popatrzył na wypchany różnymi gadżetami plecak Kamila.- PARĘ rzeczy potrzebnych do przetrwania. Teraz siedzimy sobie przy drewnianym domku w zapyziałym miasteczku, a temperatura dochodzi do 35 stopni, co podobno  jest nie możliwe bo max to 28 stopni.
-Ok.- westchnął Kamil.- Czyli co robimy?
-Próbujemy wrócić do domu.- odparła znudzonym głosem Emilka.-Cały czas to przecież powtarzam.
-Ja, jestem za tym, żeby  zacząć szukać tej krainy.- sprzeciwił się Leo.
-Jeżeli można- wtrąciła się Łucja.- To ja się zgadzam z Leonem.
-Szczerze mówiąc  ja też.- poparła Kamil.
-Jak to? – zdziwiła się Emilka.
-Skoro już tu jesteśmy, powinniśmy spróbować.
- Ale, ale…- jąkała się Emilka.
-Masz coś przeciwko?- zapytała Łucja wstając.
Stanęła dokładnie naprzeciwko Emilii. Była silna i budziła respekt. Jej ciemne włosy dodawały jej powagi, a czarne oczy – uroku. Emilka spojrzała na nią z przestrachem.
-J-ja? N-nie s-skądż-że!
Kamil otworzył plecak i wyciągną wyświechtaną mapę.
-Jesteśmy tu- pokazał palcem na czarna kropkę nie daleko gór- Jesteśmy w miasteczku o nazwie Porgera. Leo, daj mi proszę ten wierszyk, gdzie niby jest ukryta ta kraina.
Leo wyjął ze swojego plecaka kartkę z przepisanym wierszykiem.
-Masz- wręczył świstek papieru przyjacielowi.
-Dzienx. – Kamil spojrzał na kartkę i przeczytał.- Jesteś w miasteczku o nazwie Progera. Odszukaj teraz siwego jokera. On powie gdzie las i do głazu właz. Za głazem góry – wytrzymałości mury. Gdy przejdziesz góry znajdziesz swój cel, a wojsko tam ubrane w biel.
-Dziwny ten wierszyk. –skrzywiła się Łucja.
-Dziwny czy nie dziwny, szukamy siwego jokera.- Kamil zamknął plecak i założył go na plecy.
Zarzucił złotą czupryną i spojrzał z wyczekiwaniem na przyjaciół. Jego błękitne oczy mieniły się w słońcu, a energia i entuzjazm aż z niego kipiał.
Wyszli z cienia i pokierowali się do najbliższego człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz