Lucy
rozpięła kufer z rzeczami. Rose przyglądała jej się zaciekawionym wzrokiem.
Irmina i Sophia wyszły na spacer więc to ona została sam na sam z Lucy.
-Co się tak
patrzysz?- warknęła nowa.
-Em…-
zająknęła się.-Przepraszam…
-Nie
przepraszaj, tylko podaj mi moją różddżkę.- rozkazała.
-Ok.- Rose
posłusznie dała jej różdżkę.- Ładna.
-Dzienx.
-Czemu
jesteś taka… taka nie miła?
Lucy
spojrzała na nią błękitnymi oczami. Wydawał się być zaciekawiona Rose, a nie
zła.
-Jestem
nowa. Nie chodziłam wcześniej do Hogwartu.
-Mogę cię
czegoś nauczyć.-zaoferowała Rose.
-Nie trzeba.
Myślę że umiem więcej niż ty.-uśmiechnęła się po raz pierwszy odkąd przybyła do
Hogwartu.-Ale chciałabym abyś mnie oprowadziła po szkole. Może coś
opowiedziała…
Rose wstała
i poprowadziła koleżankę do wyjścia. Przeszły przez dziurę, na korytarz. Za
nimi zapiszczała Gruba Dama na portrecie zasłaniającym wejście:
-Pamiętacie
jakie jest hasło dziewczyneczki?- spytała przymilnie.
-Tak. –Rose
rozejrzała się po korytarzu, aby nikt z innego Domu nie usłyszał hasła.- Zardzewiała szabla.
Gruba dama
kiwnęła głową.
Rose
poprowadziła koleżankę w stronę schodów.
-Jesteśmy na
trzecim roku. Musisz wybrać sobie zajęcia dodatkowe.
-A jakie są
do wyboru?- zapytała.
-No… na
przykład starożytne runy, wróżbiarstwo i tak dalej…
-Ach…- nagle
przerwał bo schody na których stały ruszyły się. Obniżyły się o dwa piętra i
znów stanęły.
-To
normalne.- wytłumaczyła Rose. –przywyknij.
Wesley opowiadała o mijanych salach i
szczegółowo opisywała nauczycieli. Jednak kiedy przeszły obok lochów, z ich
drzwi wyszła grupa Ślizgonów. Wszyscy otaczali oczywiście Scorpiusa.
-A oto i
Scorpius Malfoy.- przedstawiła go Rose, kiedy grupka zbliżyła się do nich. –
Najbogatszy, najwredniejszy, najbardziej chamski, głupi i brzydki chłopak w
szkole.
Malfoy
zerknął na Rose srebrzysto-szarymi oczami. Poprawił blond (prawie białe) włosy.
-Jest w
naszym wieku. Gra w drużynie. Jest szukającym. –kontynuowała Rose.
-Wesley.-
przerwał jej Malfoy.- Ucisz się na chwilę. Jesteś taka sama jak twoja plugawa,
nie czysta rodzina.
-Odczep się
Malfoy.
-Sorry nie…
nie jesteś jak twoja rodzina. Jesteś taka sama jak twoja matka – plugawa, bez
wartościowa Szlama.
-Coś ty
powiedział?!- warknęła Lucy.
-Ooo… A tu
mamy kolejną, o nieczystej krwi. –splunął jej prosto w twarz.
-Ty…ty…-szeptała
Lucy wycierając twarz rękawem szaty.
-Co ja?-
zapytał zbliżając się do niej tak, że jego muskularny tors dotykał jej ciała.
-Conjunctivitis.-
krzyknęła Lucy, wyciągając różdżkę i celując w Malfoya.
Blask wyczarowany
przez dziewczynę oślepił chłopaka na parę dobrych minut. Lucy jednak nie
czekała aż minie i znów wycelowała w Scorpiusa tym razem mówiąc:
-Drętwota.
Jego ciało
znieruchomiało. Leżał jak nie żywy. Wszystkim wokół oczy wyszły na wierzch. Na
całe szczęście, w pobliżu nie było żadnego nauczyciela. Ślizgoni podbiegli do
Malfoya. Rob i Steve podnieśli go. Lucy pochyliła się tylko nad nim i
powiedziała wyniośle:
-Z córką
Voldemorta się nie zadziera!
Rob i Steve
upuścili ciało Scorpiusa. Chłopak odzyskał wzrok, a jego ciało wróciło do
normy.
-Aaauu!-jęknął,
ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Wszyscy
oszołomieni patrzyli na Lucy. Dziewczyna uśmiechnęła się zuchwale:
-Ach no
tak!- machnęła ręką i ukłoniła się.- Jestem Lucy Nadane Lenne Selen Riddle. Zapomniałam się przedstawić!
-A to nie powinnaś mieć na nazwisko
Voldemort -zapytała niska dziewczynka o kruczo czarnych włosach.-Jeżeli jesteś
jego córką?
-Kate, Kate,
Kate…- Rose wywróciła ostentacyjnie oczyma.- Voldemort to Tom Riddle ciołku!
-Ale on nie
żyje.- upierał się Kate.
W oku Lucy
można było zobaczy słaby błysk. Uśmiechnęła się i powiedziała:
-Czy ten oto
słabeusz ma dziewczynę.- zapytała zmieniając temat.
-Malfoy?-
spytali wszyscy na raz.
-Ej!-oburzył
się Scorpius.- Jak możecie! Ja słabeusz?! Przez następny miesiąc będziecie
odcięci od ubrań z Paryża i gadżetów z Ameryki…
Ślizgoni
spojrzeli na niego przepraszająco, aż ciemna blondynka wyszła na przód i oświadczyła.
-Oczywiście,
że ma dziewczynę. –uśmiechnęła się do Lucy przymilnie.- Mnie. Mów mi Sarah.
-Cześć
słonko.-przywitała się Lucy.- I współczuje.
Odwróciła
się do nich na pięcie i odeszła. Po chwili dogoniła ją Rose.
-To…to
PRAWDA?-jąkałą się.
-Tak.
-Udowodnij
to!- zażądała Wesley.
-Kiedy
przyjdzie na to czas.-ucięła Lucy.
Rose
zastanowiła się chwilę gdzie idą. Zmierzał w stronę gabinetu dyrektora.
-To naucz
mnie, być taką jak ty.
Lucy
spojrzała na nią zdziwiona.
-Dobrze…-odparła
w końcu.-Ale najpierw poznaj lepiej mnie.
Rose kiwnęła
głową.
-Oczywiście,
mistrzyni.
Lucy
uśmiechnęła się z aprobatą i powiedziała:
-Pierwsza
rada: Lepjej mnie nie wkurzaj, bo kończą mi się
miejsca na ukrycie ciał.
Roześmiały
się i stanęły przed wejściem do gabinetu dyrektora.
***
-Mówiłeś
że ci się podoba!- zauważył Steve.
-Bo
podoba- mruknął Scorpius zanurzając się w miękki fotel w pokoju wspólnym
Ślizgonów.
-To czemu
ją obraziłeś? –zapytał oburzony Rob.
-I czemu
splunąłeś jej prosto w twarz?-dodał Steve.
-Bo nie
może mi się podobać dziewczyna półkrwi!- wykrzyknął, na szczęcie byli sami w
pokoju.-Zresztą mam już dziewczynę!
-Głupią
jak but!
-Czyli
taką jak ty…-mruknął Scorpius. –A Lucy ma… ma taki piękne, lśniące oczy. Ma
tyle energii. Jest taka twarda, tajemnicza, słodka i urocza naraz.
-I cię nie
lubi.-przypomniał Rob.
-I mnie
nie lubi.- przytaknął Scorpius. –Ale bądźmy szczerzy, szaleje za mną połowa
dziewczyn ze szkoły.
-A ta
druga połowa?- zapytał Steve mrużąc oczy.
-A ta
druga, nie śmie spojrzeć na moją idealną twarz!
-A
nauczycielki się wliczają?- zastanowił się Steve.
Scorpius
popatrzył na niego z wymalowaną litością na twarzy. Podparł czoło na dłoni i
zwiesił głowę w dół.
-Nie
wyrabiam. Chyba naprawdę się zakochałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz