Zaginiona kraina IV


Niespodziewanie z krzewów wyłoniła się drewniana maska, taka jakiej używali w starożytnym teatrze, tyle że pomalowana na zielono, brązowo i czerwono. Oczy wyglądające z otworów, skanowały ich przez chwilę aż w końcu zza krzaków wypadło plemię karmelowo skórnych dzikusów. Ubrani byli w słomiane spódniczki i mnóstwo kolorowych wisiorków. Opadła na nich sieć . Co dziwne tylko ich czwórka została w nią zaplątana.

-Macie tu mapę.- Joker rzucił kawałek podartego papieru Kamilowi.- Początek jest od wioski dzikusów!- zaczął zagłębiać się w busz.- A i pamiętajcie. Niektórzy z nich mówią trochę po polsku, a najbardziej cenią poplątane, dziwne historyjki.

Znikł za ogromną rośliną wyglądającą jak rosiczka tygrysi. Przyjaciele próbowali zdjąć z siebie sieć. Gryźli ją i szarpali, aż w końcu poddali się. Stali tak skupieni w grupie, oglądając się na dzikusów.

-Gadają po naszemu, tak?- upewnił się Kamil.

-Tak powiedział.- odparła reszta.

Kamil zaczerpnął powietrza i zwrócił się do jednego z dzikich.

-Witajcie. Jesteśmy z Polski. Chcemy wiedzieć czemu nas uwięziliście?

-My was uwięzić, bo taka być wola nasz lud. –odparł.

-Fajnie, a…- Kamil przerwał i spojrzała na dym powoli rozprzestrzeniający się w środku sieci.- Co to jest?

-To być dym usypiacz. Wy zasnąć słodko, a my was przenieść do nasza wioska. –uśmiechnął się szeroko, a oczy przyjaciół zamknęły się powoli i ociężale.

Obudzili się kiedy słońce zaczynało zachodzić. Każde z nich leżało w oddzielnej klatce. Kamil chciał wygiąć kraty swoją mini giętarką do rur hydraulicznych, ale okazało się, że zabrali im ich rzeczy. Siedzieli więc tak patrząc na siebie myśląc co zrobić.

Wioska była raczej duża. Wyglądała jak zwykła wioska dzikusów. Drewniane szałasy, stały blisko siebie, tworząc półkole. W środku półkola paliło się kojące ognisko, przy którym zgromadziło się ich plemię. Wszyscy patrzyli na największego z nich ubranego w zielone szaty, podobne do tych ze starożytnej Grecji. Jego uszy były rozciągnięte od mnóstwa kolorowych kolczyków, a plecy zgarbione od ciężkich talizmanów.  Gdzieś poza zasięgiem wzroku przyjaciół stały konie i psy.

-Uła uła! –zagrzmiał ich wódz.

-Ave wóze uła uła!- odpowiedzieli jego poddani.

-Emi…- Kamil zwrócił się do przyjaciółki.- Nie czytałaś może ostatnio o jakiś wierzeniach  tutaj?

-Masz szczęście.- odparła.- Wydaje mi się, że o akurat ich wierzeniach czytałam.

-No to…

Emilka westchnęła i chwile się zastanowiła.

-Zgodnie z wierzeniami plemienia Uładuka, najwyższą władzę sprawował Uła uła- bóg przeciwieństw. Zasiada on w najwyższym niebie, które według nich ma 7 poziomów. Drugim najważniejszym z bóstw była Demonque. Bogini nicości i wszelkiego zła. Według nich panowała ona nad równowagą wszechświata. Zajmowała miejsce obok Uła uła, była też jedną z jego trzech żon. Na szóstym poziomie mieszkała Hadme – bogini dobra , a na piątym jej mąż, Amorus – bóg miłości. Poniżej znajdowały się mniej znaczące bóstwa. Między innymi Hermona – bogini zmarłych, Devirem – bóg goryczy Jest również Semele - jedyna, nieśmiertelna córka Uła uła i Demonque. Podobno, żyje na ziemi i rozsiewa różne przeciwności losu.

-Być może dlatego, że ich największy bóg jest bogiem przeciwieństw, bardzo cenią sobie pokręcone historie. –domyśliła się Łucja.

-A wiesz może coś o ich rytuałach?

-Tak wiem, ale nie jest to nic optymistycznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz